Geneza nadużywania terminu „faszyzm” w debacie publicznej

A+A-
Zresetuj

Współczesne nadużywanie słowa „faszyzm” w debacie publicznej jest bezpośrednim spadkiem stalinowskiej praktyki propagandowej – praktyki, która historycznie przyczyniła się do osłabienia zdolności społeczeństw do rozpoznawania i przeciwstawiania się rzeczywistemu faszyzmowi, gdy ten faktycznie zagraża państwu.

Ta instrumentalizacja doprowadziła do sytuacji, którą George Orwell opisał już w 1944 roku jako „prawie całkowity brak znaczenia” terminu.

Dziś, ponad 80 lat później, jesteśmy świadkami kulminacji tego procesu – termin „faszyzm” stał się uniwersalną etykietą wroga wykorzystywaną przez wszystkie strony spektrum politycznego do dyskredytacji przeciwników, zamiast precyzyjnym narzędziem analizy politycznej.

Źródła problemu: stalinowska propaganda jako punkt wyjścia

Faszyzm jako doktryna polityczna narodził się w 1919 roku we Włoszech, gdy Benito Mussolini skonsolidował ruch faszystowski.

Termin wywodzi się od łacińskiego fasces, oznaczającego wiązki rózg liktorskich – symbolu władzy i jedności. Początkowo nazwa odnosiła się wyłącznie do włoskiego pierwowzoru, później rozszerzyła się na pokrewne ruchy, zwłaszcza narodowy socjalizm w Niemczech.

Zasadnicza zmiana nastąpiła podczas VI Kongresu Kominternu w 1928 roku, kiedy proklamowano koniec stabilności kapitalistycznej i początek „Trzeciego Okresu”.

Komintern przyjął wówczas kontrowersyjną teorię „faszyzmu społecznego” (social fascism), która identyfikowała socjaldemokrację jako głównego wroga komunistów.

Stalin sformułował tę doktrynę w sposób niezwykle wymowny:

„Faszyzm to organizacja bojowa burżuazji, która polega na aktywnym wsparciu socjaldemokracji. Socjaldemokracja jest obiektywnie umiarkowanym skrzydłem faszyzmu. […] Te organizacje się nie wykluczają, lecz uzupełniają. Nie są przeciwieństwami, są bliźniakami”.

Mechanizm propagandowy: etykieta zamiast analizy

Po 1941 roku, gdy Niemcy zaatakowały Związek Radziecki, termin „faszysta” w ZSRR zaczął opisywać praktycznie każdą działalność lub opinię antysowiecką.

Propaganda sowiecka systematycznie stosowała etykietę faszysty wobec Polskiej Armii Krajowej, Powstania Warszawskiego, trockizmu, titoizmu, a nawet całych państw zachodnich.

Szczególnie jaskrawym przykładem była oficjalna nazwa muru berlińskiego jako „Antyfaszystowskiej Zapory Ochronnej” (Antifaschistischer Schutzwall).

Propaganda NRD twierdziła, że mur chroni przed „siłami faszyzmu” z Zachodu, choć w rzeczywistości był narzędziem represji, przy którym ginęli ludzie próbujący uciec – według różnych źródeł od 136 do 245 osób

W Polsce Ludowej propaganda komunistyczna wykorzystywała uniwersalną figurę wroga, dzieląc świat na czarno-biały podział według narzuconych wytycznych. Kategoria „wroga” obejmowała zagrożenia wewnętrzne i zewnętrzne, realne i potencjalne. Kampanie propagandowe były wyjątkowo agresywne, przesiąknięte językiem nienawiści.

Diagnoza Orwella: inflacja terminologiczna

Już w 1944 roku George Orwell w eseju „What is Fascism?” zauważył dramatyczne zjawisko. Pisał:

„Faszyzm jest prawie całkowicie bezsensowny” 

jako termin analityczny.

Zaobserwował, że nie było praktycznie żadnego ugrupowania politycznego – od konserwatystów, przez socjalistów, komunistów, trockistów, katolików, aż po pacyfistów – które nie zostałoby oskarżone o faszyzm.

Według Orwella, w użyciu potocznym słowo to nabierało przede wszystkim znaczenia emocjonalnego, oznaczając „z grubsza mówiąc, coś okrutnego, bezwzględnego, aroganciego, obskuranckiego, antyliberalnego i antyrobotniczego”. „Tyran” lub „oprych” stały się synonimami „faszysty”.

Współczesna eskalacja: fenomen utraty znaczenia

Ostatnia dekada przyniosła dramatyczny wzrost popularności terminu „faszyzm” w dyskursie publicznym na całym świecie.

Krytycy coraz częściej przywołują faszyzm, aby potępić ksenofobię, przemoc i seksizm. Ale jednocześnie termin ten stał się orężem wszystkich stron politycznych

Stanach Zjednoczonych podczas prezydentury Donalda Trumpa termin stał się nie tylko częścią popularnego dyskursu politycznego (używały go postacie od Madeleine Albright po Alexandria Ocasio-Cortez), ale również kategorią analizy naukowej.

W październiku 2024 roku John F. Kelly, były szef sztabu Trumpa, określił go jako „z pewnością spełniającego definicję faszysty”. Była to pierwsza w historii sytuacja, gdy prezydent został nazwany faszystą przez byłego doradcę z najwyższego szczebla.

Kamala Harris otwarcie potwierdziła, że uważa Trumpa za faszystę, mówiąc: „Tak, uważam. Tak, uważam”. Ale w odpowiedzi sam Trump nazwał Harris faszystką, demonstrując dokładnie ten mechanizm wzajemnego oskarżania, przed którym ostrzegał Orwell.

Liderzy Republikanów, w tym Mike Johnson i Mitch McConnell, określili retorykę Harris jako „lekkomyślną” i ostrzegli, że może prowokować przemoc. Jednocześnie zaczęli agresywną kampanię domagającą się, by Demokraci przestali nazywać ich „faszystami”.

Mike Marinella, rzecznik Narodowego Komitetu Republikańskiego Kongresu, powiedział: „Partia Demokratyczna ujawnia swój liberalny gnilny mózg, oczerniając konserwatystów jako 'faszystów’, i to zielone światło dla przemocy politycznej”.

Zjawisko psychologiczne: saturacja semantyczna

Współczesna nauka dostarcza dodatkowego wytłumaczenia tego procesu. Zjawisko zwane „saturacją semantyczną” (semantic satiation) opisuje psychologiczny mechanizm, w którym powtarzanie powoduje, że słowo lub fraza tymczasowo traci znaczenie dla słuchacza.

Profesor psychologii Leon James już w 1962 roku wykazał, że mózg stosuje mechanizm obronny przeciwko skutkom zwiększonej energii wymaganej dla neuronów reagujących na często powtarzane słowa.

Im częściej słyszymy słowo, tym bardziej traci ono znaczenie. Badania wykazały również, że powtarzanie może prowadzić do przekształcenia i ponownego zdefiniowania terminu przez mówiącego w sposób odpowiadający jego intencjom – nawet jeśli jest to semantycznie, historycznie czy etycznie niepoprawne.

Słowa jako broń

Współczesne badania używają terminu „weaponizacja języka” (weaponization of language) na określenie celowego wykorzystywania słów do zadawania szkody, manipulowania ideologiami politycznymi i wywoływania podziałów. W środowisku cyfrowym platformy społecznościowe stały się nowymi polami bitew, gdzie język służy jako broń do promowania skrajnych poglądów, dyskredytowania rywali i tworzenia narracji.

Badanie z Kenii (2022-2025) wykazało, że weaponizacja języka jest konstruowana poprzez: etykietowanie za pomocą przysłówków, polaryzujące użycie zaimków, agresję leksykalną i emocjonalnie naładowane apele. Politycy często stosowali ramowanie „my kontra oni”, metafory konfliktu i zawoalowane groźby w celu mobilizacji poparcia i delegitymizacji przeciwników.

David Cycleback ostrzega:

 „Gdy potężne etykiety stają się ogólnymi obelgami dla tych, z którymi się nie zgadzamy, tracą swoją zdolność do identyfikowania prawdziwego ucisku i wykroczeń”.

Dodaje, że:

„rozcieńczenie tych terminów zmniejsza ich wpływ. Jeśli 'faszysta’ jest używany wobec polityka wspierającego duże obniżki podatków […] co pozostaje do opisania rzeczywistego autorytaryzmu?”.

Problem w polskiej debacie publicznej

Polska debata publiczna nie jest odporna na te mechanizmy. W ostatnich latach, szczególnie od 2015 roku, termin „faszyzm” pojawia się regularnie w dyskursie politycznym. Dr hab. Michał Herer, filozof z Uniwersytetu Warszawskiego, ostrzega przed zwodniczością myślenia w kategoriach analogii historycznych.

W maju 2025 roku odbyła się demonstracja pod hasłem „Faszyzm nie przejdzie! Migranci mile widziani”, co pokazuje, że termin jest wykorzystywany w kontekście współczesnych debat migracyjnych. Jednak polska polaryzacja społeczna sprawia, że – podobnie jak w innych krajach – termin „faszyzm” staje się uniwersalną etykietą zamiast precyzyjnym narzędziem analizy.

Badanie „More in Common” z 2020 roku pokazało, że aż 82% Polaków uważa kraj za podzielony. Polaryzacja społeczna wiąże się z coraz częstszym pojawianiem się wypowiedzi pełnych nienawiści, co wynika z silnie ugruntowanych negatywnych postaw wobec grup przeciwnych.

Konsekwencje dla demokracji

Bruce Kuklick w książce „Fascism Comes to America” argumentuje, że „wszechobecne, bezkrytyczne nadużywanie” terminu „faszyzm” pozbawiło go wartości analitycznej i skutecznie znegowało jego znaczące zdolności krytyczne.

Co więcej, ta „obsesja na punkcie faszyzmu” jako sposobu na oczerniane ideologicznych i politycznych wrogów utrudnia dokładną ocenę rzeczywistych problemów systemu politycznego.

Historyk Robert Paxton, który przez długi czas uważał, że etykieta „faszyzm” jest nadużywana, zmienił zdanie w obliczu współczesnej polityki. Paxton jest zaniepokojony tym, co widzi w polityce globalnej, włączając w to trumpizm. To pokazuje dramatyczną naturę obecnej sytuacji – nawet uczeni, którzy ostrzegali przed nadużywaniem terminu, dziś widzą realne zagrożenie.

Anna Duensing w recenzji pracy Kuklicka pisze, że choć autor przekonująco pokazuje, iż termin stale brakowało niezawodnego i merytorycznego znaczenia, to traktowanie każdego użycia terminu jako równie bezsensownego jest błędem. Zachęca ona do większej precyzji i analitycznej staranności w dalszym używaniu tego terminu.

Paradoks antyfaszyzmu

Timothy Snyder zwraca uwagę na szczególną sprzeczność sowieckiego „antyfaszyzmu”: 

Ponieważ sowiecki antyfaszyzm oznaczał po prostu definiowanie wroga, oferował faszyzmowi tylne drzwi, przez które mógł wrócić do Rosji”.

Według Snydera,

„faszyści nazywający innych ludzi 'faszystami’ to faszyzm doprowadzony do jego nielogicznego ekstremum jako kult nierozumu”.

Marlene Laruelle zauważa, że „faszyzm” stał się jedną z strategicznych narracji stosowanych operacyjnie na dwóch poziomach: wewnętrznie – do generowania konsensusu wokół pamięci o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej na rzecz status quo reżimu; międzynarodowo – do legitymizacji pozycji kraju w europejskim systemie bezpieczeństwa.

Nazywając swoich wrogów „faszystami”, reżim opisuje własne rozumienie systemu międzynarodowego.

Droga naprzód: precyzja zamiast polemiki

W demokratycznym dyskursie konieczne jest odzyskanie precyzji terminologicznej. Jak ostrzega David Cycleback,

 „gdy wszystko jest faszystowskie, nic nie jest faszystowskie”

, odnosząc się do krytyki postmodernistycznych progresywistów, którzy klasyfikują niemal wszystko jako rasistowskie lub związane z „białą supremacją”.

Kluczowym problemem jest trybalizm – instynkt postrzegania polityki jako bitwy między „nami” a „nimi”, zamiast jako dyskusji o ideach.

Wielu ludzi nie próbuje nawet zrozumieć swoich przeciwników, uciekając się zamiast tego do wypaczania i demonizacji. Gdy tożsamości polityczne stają się zakorzenione, prawdziwa rozmowa staje się prawie niemożliwa, wzmacniając echo chambers i poszerzając społeczne rozłamy.

Dziedzictwo słowa, które utraciło znaczenie

Geneza nadużywania słowa „faszyzm” w dzisiejszej debacie publicznej sięga celowej strategii propagandowej stalinizmu, zapoczątkowanej w 1924 roku i sformalizowanej podczas VI Kongresu Kominternu w 1928 roku.

Teoria „faszyzmu społecznego” przekształciła termin będący określeniem konkretnej ideologii politycznej w uniwersalną etykietę wroga, którą można było przykleić każdemu przeciwnikowi politycznemu.

Ta stalinowska instrumentalizacja stworzyła precedens dla współczesnego nadużywania terminu na skalę globalną.

W 2024-2025 roku obserwujemy kulminację tego procesu – od wzajemnych oskarżeń między Trumpem a Harris w USA, poprzez debaty we Francji o Marine Le Pen, po polskie demonstracje „antyfaszystowskie”.

Współczesne zjawisko saturacji semantycznej pokazuje, że powtarzanie terminu „faszyzm” prowadzi do jego psychologicznego odwartościowania, a weaponizacja języka w mediach społecznościowych potęguje ten efekt. W rezultacie, jak ostrzegał Orwell już 80 lat temu, tracimy zdolność do rozpoznawania rzeczywistego faszyzmu.

Wyjście z tej sytuacji wymaga świadomego powrotu do precyzji terminologicznej, zrozumienia historycznych korzeni problemu i odrzucenia stalinowskiej logiki „wroga totalnego”. Tylko wtedy będziemy w stanie prowadzić rzeczywistą debatę publiczną o zagrożeniach, zamiast rzucać w siebie bezsensownymi etykietami, które dawno utraciły swoją moc analityczną.

Dodaj komentarz

Sprawdź również:

Preferencje plików cookies

Inne

Inne pliki cookie to te, które są analizowane i nie zostały jeszcze przypisane do żadnej z kategorii.

Niezbędne

Niezbędne
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookie są stosowane, by wyświetlać użytkownikom odpowiednie reklamy i kampanie marketingowe. Te pliki śledzą użytkowników na stronach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.

Analityczne

Analityczne pliki cookie są stosowane, by zrozumieć, w jaki sposób odwiedzający wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki pomagają zbierać informacje o wskaźnikach dot. liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Funkcjonalne

Funkcjonalne pliki cookie wspierają niektóre funkcje tj. udostępnianie zawartości strony w mediach społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcjonalności podmiotów trzecich.

Wydajnościowe

Wydajnościowe pliki cookie pomagają zrozumieć i analizować kluczowe wskaźniki wydajności strony, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia dla użytkowników.