Spis treści
Wojna w Strefie Gazy uruchomiła proces, którego konsekwencje izraelska propaganda będzie odczuwać przez dziesięciolecia.
Po raz pierwszy od 1967 roku znacząca część amerykańskiego społeczeństwa żydowskiego — zwłaszcza młodsze pokolenie — publicznie dystansuje się od polityki Tel Awiwu. To nie jest chwilowe wahanie opinii, lecz fundamentalna zmiana świadomości, która może zadecydować o przyszłości projektu syjonistycznego.
Indoktrynacja od dzieciństwa
Lee Camp, amerykański komik i komentator polityczny pochodzenia żydowskiego, opisuje mechanizm indoktrynacji, któremu podlegało jego pokolenie. Izrael był przedstawiany jako „naturalny” element żydowskiej tożsamości — wieczny, nienaruszalny, konieczny dla przetrwania narodu.
Nie uczono o Nakbie z 1948 roku, nie wspominano o wysiedleniach Palestyńczyków, nie mówiono o rzeczywistym charakterze państwa apartheidu.
Narracja była prosta: Izrael to jedyne miejsce, gdzie Żydzi mogą czuć się bezpiecznie. Jak ironicznie zauważa Camp, nawet prezydent Biden powtarzał tę propagandową formułę, sugerując, że bez Izraela nie byłoby bezpieczeństwa dla Żydów nigdzie na świecie.
Implikacja była oczywista — Ameryka sama nie zamierza chronić swoich obywateli żydowskiego pochodzenia.
Głos statystyk
Dane z października 2025 roku są jednoznaczne: 61% amerykańskich Żydów uważa, że Izrael popełnia zbrodnie wojenne w Gazie, a 39% mówi otwarcie o ludobójstwie.
To nie są liczby marginalne, to większość społeczności. Jeszcze bardziej wymowny jest podział pokoleniowy: wśród Żydów w wieku 18-34 lata aż 42% uznaje sposób prowadzenia wojny za niedopuszczalny.
Ogólna opinia publiczna w USA również uległa dramatycznej zmianie. Po raz pierwszy od 1998 roku więcej Amerykanów sympatyzuje z Palestyńczykami niż z Izraelem — odpowiednio 35% wobec 34%.
W 2023 roku, tuż po ataku Hamasu, proporcje były odwortne: 47% popierało Izrael, a tylko 20% Palestyńczyków. Około 60% respondentów uważa, że Izrael powinien zakończyć operacje wojskowe, nawet jeśli oznacza to brak uwolnienia zakładników.
TikTok jako narzędzie prawdy
Camp podkreśla kluczową rolę mediów społecznościowych w tym procesie. Izrael przeprowadził pierwsze w historii ludobójstwo transmitowane na żywo — na TikToku, Instagramie, X.
Młode pokolenie było bezpośrednio wystawione na zdjęcia ofiar cywilnych, zniszczonych domów, dzieci umierających z głodu. To nie były abstrakcyjne komunikaty z telewizji kontrolowanej przez korporacje, lecz surowy, niefiltrowany materiał z placu boju.
Według BBC, reakcja młodych Amerykanów na te obrazy odegrała decydującą rolę w spadku poparcia dla Izraela. 33% osób poniżej 30. roku życia wyraziło większe poparcie dla Palestyńczyków, podczas gdy tylko 14% poparło Izrael.
Starsi Amerykanie wciąż w większości opowiadają się za Izraelem — efekt wieloletniego oddziaływania tradycyjnych mediów i utrwalonej narracji.
Izrael tworzy antysemityzm
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych, ale logicznie spójnych argumentów Campa jest teza, że Izrael sam produkuje antysemityzm. Propaganda izraelska od dziesięcioleci pracuje nad utożsamieniem wszystkich Żydów z państwem Izrael.
Skutek jest oczywisty — gdy Izrael dopuszcza się zbrodni, część opinii publicznej zaczyna obwiniać „Żydów” jako zbiorowość.
To nie jest przypadkowe nieporozumienie, lecz celowa strategia. Im bardziej świat kojarzy judaizm z syjonizmem, tym łatwiej Izraelowi mobilizować wsparcie diasporalnych społeczności pod pretekstem zagrożenia.
Camp zwraca uwagę na fakt, że w Ameryce jest więcej chrześcijańskich syjonistów niż Żydów na całym świecie — syjonizm to projekt polityczny, nie religijny.
Ekonomia zombie
Camp nie ma złudzeń co do przyszłości Izraela. Jego gospodarka, oparta w dużej mierze na turystyce i portach, się załamała. Setki tysięcy osób opuściło kraj, korzystając z podwójnego obywatelstwa. To, co pozostaje, to państwo utrzymywane przy życiu wyłącznie dzięki amerykańskim dotacjom wojskowym i gospodarczym.
Jak ujmuje to Camp: Izrael może funkcjonować jako „zombie nation” — martwe politycznie i moralnie, ale wciąż dofinansowywane z Waszyngtonu.
Ostateczna decyzja należy do Stanów Zjednoczonych — jak ujawnił sam Donald Trump, mówiąc, że nie pozwoli Netanjahu na aneksję Zachodniego Brzegu, bo to „nie jest na to czas”.
Generacja, która nie zapomni
Camp wierzy, że proces jest nieodwracalny. Młode pokolenie, które zobaczyło prawdę, nie wróci do starej narracji. Izrael może próbować kontrolować dyskurs, ale nie cofnie ludobójstwa przeprowadzonego przed kamerami smartfonów.
Nawet w obliczu cenzury — Camp sam stracił kanały na TikToku, Spotify i został usunięty z telewizji — prawda dociera do odbiorców.
Pytanie nie brzmi, czy Izrael straci poparcie młodych amerykańskich Żydów. Pytanie brzmi, jak długo USA będą finansować projekt, który stał się obciążeniem moralnym dla całego Zachodu.